Ach, wiem, jestem fatalnym człowiekiem i jeszcze gorszym bloggerem. Miało być regularnie, a tu taka dziura. Moje usprawiedliwienie byłoby chyba gorsze niż milczenie (nie przeczytałem nic wartego zrecenzowania w zeszłym tygodniu).
A dziś Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią Kurta Vonneguta Juniora, Amerykanina pochodzenia niemieckiego /w czwartym pokoleniu/, który obecnie żyje w dobrych warunkach na półwyspie Cod /i pali zbyt dużo papierosów/, a kiedyś jako zwiadowca amerykańskiej piechoty, hors de combat, został wzięty do niewoli i był świadkiem bombardowania Drezna, zwanego dawniej “Florencją nad Łabą”, i przeżył, aby opowiedzieć to, co widział. Powieść przypomina nieco telegraficzno-schozofreniczne utwory Tralfamadorii, planety, z której przylatują latające talerze. Pokój z Wami.
Pozwoliłem sobie zacytować to, co jest napisane pod nazwiskiem autora. A teraz, tradycyjnie, cytat z treści, tak na początek. Gdzieś pod sam koniec wyczytałem, że jest to morał tego utworu. Więc proszę.
Bydło ryczy, ptactwo gdacze,
Dzieciątko się budzi,
Ale Jezus nasz nie płacze
Ani nie marudzi.
Wyobraźcie sobie, że żyjecie zawsze. Że każdy żyje zawsze. Że zawsze jest zawsze i zawsze jest teraz, bo czas nie jest liniowy. Że w każdym momencie możecie wrócić do każdego wydarzenia z życia, a z tymi, których dawno pożegnaliście na cmentarzu, możecie spędzać zawsze momenty, które już z nimi spędziliście.
O czym jest ta książka? O wojnie. Jak pisze sam autor, jest antywojenna. Mówi o bombardowaniu Drezna, ale gdyby zaznaczyć to na osi czasu, byłoby ono punktem, nic nieznaczącym wobec reszty. Główny bohater, Amerykanin, żołnierz (poniekąd) trafia do niemieckiej niewoli. Wraz z grupą innych jeńców zostaje skierowany na roboty do Drezna, gdzie przeżywa bombardowanie miasta przez aliantów. W międzyczasie podróżuje w czasie i przestrzeni, kontaktuje się z kosmitami i przebywa jako eksponat w zoo na odległej planecie.
Brzmi absurdalnie. I w sumie może właśnie takie ma być – pokazywać jak absurdalna jest wojna i zabijanie ludzi. I choć autor zdaje sobie sprawę (co zaznacza we wstępie), że walka z wojnami to jak walka z lodowcami – były, są i będą – to jednak nie może przejść obojętnie i nie zaprotestować przeciw okrucieństwu.
Bardzo krótka, bo niespełna dwustustronnicowa powieść, skłania do refleksji nawet tak niewrażliwe typy jak ja. Pełna jest symboli, nie do końca zrozumiałych, które jednak stanowią doskonały przedmiot analizy i rozmyślań. Ważny jest również kontekst powstania powieści – w momencie wydania bombardowanie Drezna pozostawało faktem nieznanym szerszej publiczności. Książka Vonneguta stała się przyczynkiem do
publicznej dyskusji.
Autor nie stwierdza wprost, że bombardowanie było złą decyzją. Ja również nie mam zamiaru tego oceniać. Duże kontrowersje wywołuje liczba ofiar cywilnych wśród mieszkańców miasta, którą Vonnegut (za książką Davida Irvinga pt. Apokalipsa 1945: zniszczenie Drezna) określa na 135 000, co jest niezgodne ze współczesną wiedzą historyczną.
W bombardowaniu Drezna przeprowadzonym przez aliantów w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku zginęło około 25 000 cywilów.
Zdarza się.