Tak, wiem, dawno nie pisałem. Cóż, zapewne taka “regularność” przestała Was dziwić. Teraz przynajmniej będzie ona uzasadniona. Razem z publikacją tej notki oficjalnie rozpoczynam nowy etap mojego blogowego życia. Zapraszam do czytania mojego nowego bloga – Le cliché provençal. O tytule, jego pochodzeniu i całym blogu możecie przeczytać w notce powitalnej. Będzie to projekt bardziej kompleksowy. Obok bloga poprowadzę kanał na YouTube, stronę na Facebooku i profil na Instagramie (jak już nauczę się obsługiwać to diabelstwo).
Nie oznacza to jednak likwidacji Myśli spod kapelusza. Zachowam je w dotychczasowej formie – będą platformą moich wynurzeń na rozmaite tematy – gdy na nowym blogu skupię się na konkretnej tematyce. Częstotliwość notek tutaj nie ulegnie zmianie.
Żeby nie było, że publikuję nową notkę tylko dla reklamy nowego projektu, postanowiłem napisać kilka słów o symbolach. Utartych, powtarzanych do bólu, o tak zwanych banałach, komunałach, cliché. Także o nich.
Słucham sobie pięknego utworu, IX symfonii Beethovena. Zna ją chyba każdy, ale możecie posłuchać ze mną.
Piękny utwór, cudownie harmonijny, podnoszący na duchu. Cieszyłbym się, gdyby kiedyś zagrano go na moim ślubie (nie, niczego nie planuję). Albo pogrzebie (też raczej nie w najbliższym czasie), nieważne. No właśnie, cieszyłbym się. Ale nie będę się cieszył, nie dano mi tej możliwości. Utwór ten kojarzy się teraz wszystkim jednoznacznie. Czy dobrze, czy źle – nie ma znaczenia. Ale jednoznacznie. Wyobrażacie sobie usłyszeć to na ślubie? Byłoby to co najmniej… dziwne. A szkoda.
Inny symbol, mniej muzyczny. O taka ładna tęcza, symbol nadziei a w Starym Testamencie przymierza z Bogiem. Swego czasu flaga imperium Inków, symbol wielu grup religijnych, do 1913 roku również Powszechnej Spółdzielni Spożywców “Społem”.
![]() |
Noe i tęcza. Źródło. |
Potem szalony wiek dwudziesty, kolorowanie ludzi i orientacji seksualnych. Ktoś zawłaszczył sobie tęczę. Tak po prostu. Matka Natura nie upomniała się o prawa autorskie i przepadło. Ale siedem kolorów to dużo, trudno to namalować, więc tęcza się zmodyfikowała i trafiła na flagi jako symbol ruchu LGBT. I znowu – teraz tęcza kojarzy się ludziom z jednym. Może to być skojarzenie pozytywne, może być negatywne, ale już na trwałe (no, przynajmniej na kilkadziesiąt lat) związane z orientacją seksualną.
![]() |
Tęcza bez Noego i indygo. Źródło |
Przejdźmy do kolejnego symbolu, tym razem kojarzącego się praktycznie jednoznacznie źle. Był sobie kiedyś pewien nie do końca poczytalny człowiek, który starożytny symbol słońca zaadaptował na znak swojego chorego wymysłu – Tysiącletniej Rzeszy. I tak Celtowie (no dobra, ciężko znaleźć dziś prawdziwych Celtów), górale, Hindusi i wiele innych grup kulturowych zostało postawionych w niezręcznej sytuacji. Pozytywny do tamtego czasu symbol stał się wręcz ucieleśnieniem zła, a nawet złem samym w sobie.
![]() |
Swastyka indyjska. Źródło |
![]() |
Swastyka podhalańska. Źródło |
![]() |
Swastyka nazistowska, ta zła. Źródło |
To żeby zakończyć bardziej pozytywnym akcentem, jeszcze jeden symbol. Tym razem słowny. Zdanie wypowiedziane przez ówcześnie jeszcze przyszłego gubernatora Kalifornii – Hasta la vista, baby. Zwykłe hispanojęzyczne pożegnanie, które znaczy do zobaczenia, stało się tak rozpoznawalne, że podobno użycie go w Hiszpanii w wersji filmowej (z tym nieszczęsnym baby na końcu) może skutkować utratą szans na ciepłe relacje.
![]() |
Arnold (Screenshot z filmu Terminator 2: Dzień sądu) Źródło |
No dobrze, ale co łączy Unię Europejską, LGBT, Hitlera i Terminatora (za to zestawienie pewnie niektórzy mnie znienawidzą)? Zawłaszczanie symboliki. Pobudki są różne, ale praktycznie nigdy nie dokonuje się to w złej wierze. W ogóle wydaje mi się, że wychodzi to poniekąd przypadkiem. W końcu nikt (chyba) nie wstaje rano z myślą: a, zawłaszczę sobie dziś jakiś symbol, żeby ludzie go znienawidzili.
W ogóle to, co ja nazywam zawłaszczeniem, niektórzy określiliby raczej jako zwykłą ewolucję. Cóż, ich prawo. Moje też. Ale wkurza mnie, że nie będę mógł kiedyś posłuchać Ody do radości na własnym ślubie (tym, którego na razie nie planuję, bo mam wakat na stanowisku panny młodej).
W ogóle to, co ja nazywam zawłaszczeniem, niektórzy określiliby raczej jako zwykłą ewolucję. Cóż, ich prawo. Moje też. Ale wkurza mnie, że nie będę mógł kiedyś posłuchać Ody do radości na własnym ślubie (tym, którego na razie nie planuję, bo mam wakat na stanowisku panny młodej).